sobota, 23 października 2010

Pragnienie.

Chciałabym teraz w mroku stać blisko Ciebie i patrzeć Ci głęboko w oczy. Ray Charles grałby naszą ulubioną melodię, tą, którą zawsze śpiewasz mi w samochodzie. 

Patrzyłbyś na mnie pełen zachwytu pozwalając mi się onieśmielać. Wiedziałbyś dobrze, że bezwstydnie kłamię, gdy bez zająknięcia mówię, że Cię nie chcę. Śmiałbyś się z tej mojej pozy. Słowami pieściłbyś moje żądze. Swoimi dłońmi kształtowałbyś moje ciało. Westchnieniom odbierałbyś oddech. Wreszcie.

Ale w końcu zapaliłbyś papierosa, a ja znów myślałabym, że nie lubię, gdy palisz...  
  
Pełnia dzisiaj. Księżyc zawisł samotnie nad głowami świecąc uparcie żółtym neonem. Las szumi liśćmi i szeptami przechodniów niespiesznie wracających do domów w powolnej ucieczce przed zmrokiem. Chciałam zostać pod niebem, sam na sam z księżycem. W tej ciemności wymyślić sobie Ciebie i celebrować nasze spotkanie.

Połamałam Ci skrzydła i już nie możesz latać. Masz rację, że miało być inaczej... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz