wtorek, 5 kwietnia 2011

Ktoś napisał dzisiaj na facebooku, że ma truskawki na śniadanie (a swoją drogą na czym hodowane są te truskawy, że już na początku kwietnia stoją ich pełne stragany?!?). Mnie rano obudziła jedna tylko myśl: chcę pączka! A najlepiej dwa. Wpadłam do cukierni, kupiłam największe, z obłędnie grubą wartwą lukru i teraz przebieram niecierpliwie nogami, bo zaraz zakręt, pracowa recepcja, biurko, kawa i pączki pączki pączusie!

A przebiśniegi kwitną jak głupie :)

8 komentarzy:

  1. Też wybrałabym bym pączka a nie te pseudo truskawki, które tak naprawdę nie przypominają ich smakiem.A pączuś chętnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. za mną od jakiegoś czasu chodzi tuńczyk an śniadanie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Domyslam sie, ze truskawki sa dostarczane z jakichs cieplych krajow.

    OdpowiedzUsuń
  4. o tak, pączusia jem z nadzieniem różanym :)
    po marcowych truskawkach bolał mnie brzuch :/
    przebiśniegi już przekwitły i krokusy już też mają się ku schyłkowi. teraz nabrzmiewają tulipany :)

    OdpowiedzUsuń
  5. u mnie też już po sezonie przebiśniegowym...
    a na śniadanie: niechże już będą rzodkiewki!!! :)))
    tymczasem - kakao przy otwartym oknie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety skusiłem się na pomidora. Co poradzę, że lubię. Oczywiście głos wewnętrzny walił po bębenkach - idioto, pomidor o tej porze roku?!
    Głos wewnętrzny miał rację. Zjadłem jeden wodnisty, bezsmakowy plasterek, reszta do kosza.

    OdpowiedzUsuń
  7. pączek z rana, ach ... marzenie. Ja bym chciała, żeby ktoś nie poczęstował :)

    OdpowiedzUsuń
  8. hiszpańskie... bez smaku... ja ich unikam, bo by mnie obsypało tak, jakbym się w ulu wytarzała...

    OdpowiedzUsuń