sobota, 24 listopada 2012

wczoraj. dzisiaj. kiedyś.




Odkąd jest TERAZ wiele się zmieniło.
Już prawie zapomniałam o starych, złych miłościach.
O nocach bez celu i końca
I porankach zbyt wczesnych,
Które jasnym światłem brutalnie wdzierają się w pijane źrenice.
O tym, jak to jest udawać uczucia i zasypiać w obcych ramionach,
Które rankiem są jeszcze bardziej nieznajome, niż wieczorem.
I w gruncie rzeczy budzą raczej strach i obrzydzenie.
O górnolotnych słowach, które pięknie brzmią i nic nie znaczą.
Kochać na siłę, pomimo, na przekór, bez powodu i bez sensu

Są rzeczy, które budzą mnie w nocy i przypominają te dni
W które z uśmiechem na ustach
Sztucznie podtrzymywanym kolejnymi kieliszkami czerwonego wina,
Istniałam.
I pustkę.
Głupią, bezdenną, przerażającą pustkę w głowie, w myślach, w sercu.

I tak cieszy mnie, że to szaleństwo się już skończyło.
Choć nigdy nie wiemy, czy jesteśmy wystarczająco szczęśliwi...
Czy za rogiem nie kryje się bonusowa wartość szczęścia,
W poszukiwaniu której warto kolejny raz ryzykować, szukać i próbować.

ps. Nadal czytam Bukowskiego. To jak rozdrapywanie starych ran.


6 komentarzy:

  1. Boże jak to ślicznie opisałaś, zresztą jak zwykle...

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie - nigdy nie wiemy czy jesteśmy wystarczająco szczęśliwi - chociaż dziś jest ten dzień, kiedy wiem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bukowski. Dla jednych rozdrapywanie starych ran, dla innych ukryta tęsknota: a gdyby tak rzucić wszystko i zobaczyć co jest za rogiem?

    OdpowiedzUsuń
  4. To chyba innego Bukowskiego czytalismy. Zaczęłam od 'Kobiet' i tam jest tyle tragicznych portretow smutnych ludzi, ktorzy w zasadzie chcieli milosci.

    OdpowiedzUsuń
  5. No innego. Najpiękniejsza dziewczyna w mieście i Factotum.

    OdpowiedzUsuń
  6. Najpiękniejsza...czeka w kolejce. Po drodze jeszcze Pratchett i Masłowska ;)

    OdpowiedzUsuń